Witaj! [ logowanie | rejestracja ]
Tracę zasięg! Właśnie wlatuję samolotem do tunelu w górskim kanionie i muszę kończyć.
Dr Gregory House
Izba przyjęć: Czy House byłby lepszy jako serial nieproceduralny?
Autor: ToAr | Kategoria: Serial | data: 29 listopada 2009 | Odsłon: 6210
Serial ''Dr House'' to moim zdaniem rzecz bardzo dobra. Jednak odrobinę brakuje mu do genialności. Piętą Achillesową jest sztywne trzymanie się reguł serialu proceduralnego. Jeden odcinek = jeden pacjent. Wydaje mi się, że gdyby twórcy porzucili tę formę to ''House'' byłby jeszcze lepszy. (Uwaga! Spoilery na temat fabuły)
W ostatnim czasie David Shore i spółka prezentują nam w serialu dłuższe wątki i większe skoncentrowanie fabuły na postaciach. W przeszłości było to przeważnie rzadkością. Nawet jeśli był jakiś wciągający motyw to bardzo szybko znikał. Można dla przykładu wymienić powrót byłej dziewczyny House'a Stacy (Sela Ward) lub konflikt głównego bohatera z policjantem Tritterem (David Morse).
Większość wątków nie odcisnęła piętna na fabule serialu i mieliśmy bardzo szybki powrót do stałego status quo. Nawet jeśli jacyś główni bohaterowie odchodzili, to za moment wracali. Żadnych trzęsień ziemi. Wyjątków było mało jak np. śmierć Amber. W sezonie szóstym jednak mamy od początku do chwili obecnej pewien większy zamysł. Opiera się on min. na próbach zmiany postępowania jakie podejmuje główny bohater. Poczynając od pobytu w szpitalu psychiatrycznym i detoksie do większego zaangażowania się w związek z Cuddy.
Jednak jest rzecz, która przeszkadza mi w pełnym delektowaniu się tym character-development w serialu. Chodzi tu mianowicie o permanentny element fabuły, czyli pacjenta tygodnia. Za każdym razem na początku jest przedstawienie pacjenta i jego krótka geneza. Potem mamy objawy choroby. Następnie bohater ląduje w szpitalu. Tam ma miejsce kilka stałych faz. Lekarze po dyskusji stawiają diagnozę. Oczywiście jest ona błędna i leki nie skutkują. Pacjent jeszcze na dodatek np. wymiotuje krwią, robi pod siebie, traci władzę w częściach ciała, ma halucynacje, traci wzrok, wypadają mu włosy, ma ataki duszności itp. Repertuar jest stały i się nie zmienia.
W międzyczasie lekarze latają po laboratoriach i miejscach pobytu pacjenta. Potem na końcu House dostaje natchnienia. Przeważnie podczas dyskusji, która akurat nie ma nic wspólnego ze stanem chorego. Dość często też pacjent uosabia problemy, z którymi borykają się w danym momencie bohaterowie. Te wszystkie elementy wypełniają znaczną część fabuły odcinków. Co za tym idzie, nie pozwalają one w pełni zbudować bogatszej charakterystyki głównych bohaterów. Nie starczy na to miejsca.
To przeszkadza zwłaszcza w tym sezonie. Tak wiele ciekawych rzeczy dzieje się w serialu. Dlaczego więc nie skupić się na nich zamiast na pacjentach tygodnia. Nie zawsze, ale przeważnie i tak jako widz nie mogą się zbytnio ekscytować losem chorych. Nie widuje się ich za dużo w epizodach. Więcej czasu ekranowego przeznaczone jest na badania i stawianie diagnozy. Poza tym w 99,5% wychodzą oni ze szpitala zdrowi. Więc, także nie drżę o ich los, bo jest on z góry znany.
Dlatego zastanawiam się czy dla serialu nie byłoby lepsze całkowite lub częściowe porzucenie idei pacjenta tygodnia? Zamiast tego można by było zbudować jakiś interesujący wątek dla samych bohaterów. Moim zdaniem najlepsze odcinki ''House'a" nie posiadają w fabule tzw. pacjentów tygodnia. Przykładem jest choćby premierowy dwugodzinny ''Broken" z początku szóstej serii. Z dawniejszych można wymienić np. ''House's Head" lub ''Three Stories".
W obecnym sezonie jest wątek zabójstwa afrykańskiego dyktatora przez Chase'a. Dla mnie ta historia jednak nie jest w pełni rozwinięta. Powód jest oczywisty. Nie poświęca się mu tak dużo czasu, jakby to było możliwe. Scenarzyści mogliby wymyślić kilkuodcinkowy motyw z śledztwem wewnątrz szpitala lub nawet policyjnym, odnośnie podejrzanej śmierci dyktatora. Pozwoliłoby to bohaterom zaistnieć w fabule i zająć w tej sprawie konkretne stanowisko. Taka zmiana byłaby korzystna zwłaszcza dla bohaterów drugiego planu. Oni zawsze byli nieco poszkodowani fabularnie w serialu. House ma kompletny portret w serialu. Pozostali już nie w tym stopniu. Przeważnie tylko powierzchownie dowiadujemy się czegoś o bohaterach drugiego planu. Obecna formuła serialu nie specjalnie pomaga w naprawieniu tego stanu rzeczy.
Ja z otwartymi ramionami powitałbym serial ''Dr House'' bez pacjentów tygodnia. Skupiony dużo bardziej na bohaterach i ich wątkach. Z historiami, które bardziej angażowałby te postacie i pozwalałyby im pokazać się w nowym świetle. Dużo łatwiej można wciągnąć się w serial kiedy przeżywamy losy bohaterów. Ale temu trzeba poświęcić odpowiednio dużo czasu. Mam nadzieję, że twórcy przerzucą się kiedyś na takie myślenie. Ja w szóstym sezonie wolę oglądać jak House próbuje się asymilować społecznie, niż jak leczy pacjentów. Główny bohater jest jedyną postacią z którą jestem w 100% związany. Jego losy i decyzje przeżywam najbardziej. Może niedługo to samo będzie można powiedzieć o pozostałych bohaterach. Oczywiście jeśli tylko twórcy dadzą im trochę miejsca na swoje pięć minut.
A Wy jakie macie zdanie na ten temat? Czy ''House" skupiony bardziej na bohaterach niż na pacjentach to dobry pomysł? A może zły?
Źródło: popcorner.pl
Poleć news innym
wasze komentarze (13)Dodaj kometarz »
Moim zdaniem w serialu chodzi jednak bardziej o taki zarys detektywistyczny. Jak Hous rozwiązuje zawikłane zagadki diagnostyczne oraz przy tym prowadzi dochodzenie w sprawie Cuddy albo Wilsona i to najbardziej (oczywiście moim zdaniem) przyciąga widzów. Mi ogólnie pasuje ta schematyczność nadała i trzyma charakter serialu.
A ja się z tym nie zgadzam. Dzięki temu schematowi House pozostaje Housem :-D. Więcej przypadków w serialu to stworzyliby się chirurdzy'. Kolejnym moim argumentem jest to, że przypadki housa są wyszukane. Czy nie będzie przesadą jak nagle w jednym amerykańskim szpitalu spotkają się wszystkie choroby świata? I tak już teraz jest więcej wątków związanych z innymi postaciami!
Zgadzam się z some fan , seriale opierające się głównie na przeżyciach bohaterów , głównych bohaterów szybko się wypalają , scenarzyści później kombinują i całość traci swój wspaniały i dopracowany kunszt ... smak, który w przypadku House M. D. jest dopracowany i nawet w 6 sezonie dalej miło się ten serial ogląda.
Wiecie, musimy jednak pamiętać, że ów schematyczność bierze się z natury rzeczy, jako takiej. Ostatecznie House jest specem od zadań specjalnych, toteż nie powinniśmy się dziwić, że ów skomplikowane sprawy nie od razu mogą zostać zdiagnozowane, że to proces, który trwa. Schemat jest, ale trudno winić twórców serialu, że istnieje naturalna sekwencja zdarzeń. Wiadomo, że zasadniczo najpierw jest się chorym, a potem trafia się do szpitala, czepianie się, że to schemat jest trochę bez sensu. Tak samo jak można się spodizewać, że proces diagnostyczny trwa, i że na początku się błądzi, to naturalne! Nie ma w tym nic dziwnego. Te schematy biorą się z życia, tak po prostu jest. Najpierw uczę się pisać, a potem piszę. Prestensje o schematyczność nie są w pełni uzasadnione. Po drugie - Huse jest GENIUSZEM, taki jest pomysł na postać - trudno mieć geniuszowi za złe, że wpada na doskonałe pomysły... Od tego jest fenomenem! Toteż schemat jest, ale sama naturalna postać rzeczy nie daje za dużo możliwości kombinowania z pacjentami. A co do zmiany środka ciężkości... Ja osobiście bardzo się cieszę, że pacjenci mają już tylko marginalne znaczenie, a cała uwaga idzie w bohaterów, i ich rozterki. Bardzo mi to odpowiada, sami pacjanci mnie osobiście szczególnie nie interesują jako tacy. Toteż ewolucja serialu w kierunku "mniej pacjena, więcej bohaterów" bardzo mi się widzi, ale to już kwestia gustu
jak dla mnie, to House jest zbyt schematyczny, przedstawienie pacjenta->objawy->szpital->cała seria błędnych diagnoz i najróżniejszych badań->olśnienie:trafna diagnoza, a kiedy chcę się dowiedzieć, czy to prawdziwa, trafna diagnoza, wystarczy, że spojrzę na czas trwania filmu: ok.5-7 min przed końcem->ostateczna diagnoza więcej niż 7 min przed końcem->błędna