Witaj! [ logowanie | rejestracja ]
Pytasz o moje emocje? Zostały w drugich spodniach.
Dr Gregory House
Izba przyjęć: House i Wilson: przyjaźń poza planem
Autor: ToAr | Kategoria: Aktorzy | data: 3 lipca 2009 | Odsłon: 7652
Zgryźliwy mistrz diagnozy, dr Gregory House (Hugh Laurie), ceni zdanie tylko jednego człowieka. Jest nim onkolog, dr James Wilson (Robert Sean Leonard). Co ciekawe, aktorzy przyjaźnią się także poza planem serialu "Dr House".
Jak się okazuje, ów fakt miał spory wpływ na rozwój ekranowych wypadków:
- Początkowo Wilson był miłym, ale nudnym sztywniakiem w kitlu - wspomina Leonard. - Scenarzyści zaczęli jednak pilnie obserwować figle, jakie z Laurie'em płataliśmy sobie w przerwach między ujęciami i... postanowili coś z tego "klimatu" przemycić do relacji naszych bohaterów.
Trudno przecenić ten pomysł. Fani lekarzy z Princeton Plainsboro są bowiem co do jednego zgodni: nic nie wywołuje takich salw śmiechu, jak małe złośliwości, które robią sobie House i Wilson.
Sam Robert Sean Leonard uważa, że praca nad serialem to nie tylko satysfakcja, ale również... spora dawka nerwów i długie, nieprzespane noce:
- Zanim ruszyły zdjęcia, musiałem przez parę tygodni studiować opasłe medyczne tomy. Bradykardia, wstrząs anafilaktyczny, bóle abdominalne... Boże, co to wszystko znaczy myślałem i ogarniała mnie rozpacz. Na szczęście, dzisiaj czuwa nad nami sztab świetnych lekarzy, nauczycieli ze szkół medycznych, którzy wszystko nam wyjaśniają.
Źródło: interia.pl
Poleć news innym
wasze komentarze (6)Dodaj kometarz »
Pamiętam jak Hugh odbierał którąś tam nagrodę za rolę w House'ie i dziękował RSL dodając, że nie pamięta za co mu właściwie dziękuje Świetny duet na ekranie, więc tym bardziej cieszy mnie fakt, że się dwaj panowie przyjaźnią także poza nim :-) żarty płatane sobie nawzajem na pewno pomagają nieco rozładować się i rozluźnić podczas kręcenia kolejnych odcinków- przecież wielogodzinna harówka.
DR House to najlepszy serial jaki kiedykolwiek wodzialem. Pozdro dla wszystkich fanow serii. Co do WIlsona, to wg mnie bylby bardzo dobry aktor komediowy, lepszy niz Jim Carrey. namiastke tego mozna tzobaczyc, gdy House dosypuje mu do kawy jakis srodki pobudzajace "amfetamine" czy cos. Wtedy przez te kilkadziesiat sekund po prostu smieje sie jak dziecko (ja oczywiscie).--
jakoś tak miło się robi, kiedy dwaj aktorzy z planu naprawde się przyjazniją fajnie
Jeśli chcecie zobaczyć humor laurie'ego w całej okazałości to polecam jego książke
Bardzo się cieszę, że przyjeźń hugh Laurie'go i Roberta Seana Leonarda okazała się prawdą. Bardzo ich lubię jak aktoró i jako postacie. Obydwaj mają przeogromne poczucie humoru, więc nic dziwnego, ze rozśmieszają całą ekipę i ich żarty zostały wprowadzone do scenariuszu.