Dr Gregory House
Autor: ToAr | Kategoria: Sezon 6 | data: 9 lutego 2010 | Odsłon: 10279
Na ten odcinek fani "House'a" czekali od dawna. Odcinek w całości został poświęcony Cuddy (to jest - podobnie jak epizod "Wilson" pokazuje wydarzenia z perspektywy konkretnej postaci). Stacja Fox pokazała odcinek wczoraj wieczorem. Jak wypadł? Czy rzeczywiście okazał się taki rewelacyjny i wart oczekiwania? (Uwaga! Spojlery)
Początek tego odcinka został wypuszczony do sieci już jakiś czas temu. Głównie po to, żeby narobić widzom apetytu.
Widzieliśmy w nim początek zwykłego dnia pracy dla Lisy Cuddy: wstaje wcześnie rano, potem joga, mycie, opieka nad dzieckiem, zero czasu na śniadanie i picie kawy w przelocie. Jedynym zakłóceniem było przyjście Lucasa, które... opóźniło wyjście Lisy o kilkanaście minut. Drogocenne kilkanaście minut, przez które dyrektorka szpitala Princeton Plainsboro przez resztę dnia będzie w sporym niedoczasie...
A dalej? Dalej dowiadujemy się jak ciężkie i pełne stresów ma życie nieustraszona Lisa, która stara się dzielić swoje życie między byciem odpowiedzialną i twardą szefową, a także dobrą, troskliwą matką. Cuddy biega po szpitalu, spotyka na swojej drodze mnóstwo zupełnie nieznanych nam osób (personel szpitala wyższego i niższego szczebla) i wpada raz na jakiś czas na House'a, który jak zwykle wystawia jej cierpliwość na próbę. Na dodatek negocjuje bardzo ważny kontrakt, zwalnia pracownicę, która kradła leki i użera się z pacjentem, który pozwał Chase'a za przyszycie mu odciętego palca. Jest zmęczona i znikąd nie widać dla niej pomocy. Na zewnątrz jest twarda, zdeterminowana, ale w rzeczywistości jest roztrzęsiona i ma wszystkiego dość. Jej dzień, opisany w odcinku i to co się w jego przeciągu dzieje, wystarczyłoby spokojnie na trzy - cztery trzymające w napięciu epizody. Na szczęście wszystko kończy się dobrze i Lisa wychodzi z pracy uśmiechnięta i zadowolona. Pokonała giganta, wygrała z oszustką i dodzwoniła się do niańki, żeby dowiedzieć się, że dziecku minęła gorączka i wysypka. Czego chcieć więcej?
Teoretycznie - niczego. Praktycznie - więcej sensu. I nie tyle chodzi o to, że sam odcinek nie miał sensu, ale o to, że niewiele wnosił do samego serialu. O tym jak ciężkie życie ma Cuddy w zasadzie wiedzieliśmy. Oczywiście, nie zdawaliśmy sobie może sprawy z tego z jak wieloma ciężkimi problemami musi się na co dzień zmagać, a także tego z jaką gracją sobie z nimi ostatecznie radzi. Nie wiedzieliśmy też jak naprawdę układają się jej relacje w związku z Lucasem, a także kto - o ile ktoś taki jest - bywa dla niej wsparciem w trudnych sytuacjach. O tym, że jest bezkompromisowa, profesjonalna, sprawiedliwa i dzielna wiedzieliśmy jednak bardzo dobrze od samego początku.
Scenarzyści przygotowali jednak dla widzów dwa prawdziwe zaskoczenia. Pierwsze to prawda o związku Cuddy z Lucasem, który jest irytujący i wydaje się raczej przeszkadzać niż pomagać. Owszem - Lucas pojawia się u Lisy z lunchem i dba o nią na swój sposób, ale absolutnie nie jest dla niej oparciem. Tym jest raczej - o dziwo (i to drugie zaskoczenie) - House, który co prawda irytuje Cuddy na każdym kroku, robiąc co chce i prowokując skandale, ale w chwili kiedy Cuddy naprawdę tego potrzebuje rozmawia z nią. Lisa wyraźnie mu ufa i słucha się go. On z kolei cieszy się z jej sukcesów, choć nie okazuje tego w widoczny sposób.
Jeśli miałabym wskazać pozytywy tego odcinka, to z pewnością będzie właśnie nakreślenie wyraźnej perspektywy, z której spojrzeć można na relację House'a i Cuddy, a także Cuddy i Lucasa. Potwierdziło się, że między Lisą i Gregorym istnieje coś poza zwykłą fascynacją fizyczną czy flirtem. Jest głęboka relacja, którą przy odrobinie chęci z obu stron, udałoby się przekuć w coś wielkiego i prawdziwego. Niestety, jest to nadal zbyt ukryte i wyparte. Ale to przecież nie jest odkrycie. To już wiedzieliśmy od dawna.
Czy w takim razie "5 to 9" cokolwiek zmienił w serialu? Raczej nie i z tej perspektywy można powiedzieć, że był zbędny. Co nie znaczy zły. To raczej taki sympatyczny ukłon w stronę Lisy Edelstein i jej postaci. A także próba wniesienia świeżości do fabuły, która nie do końca się powiodła. Miejmy nadzieję, że kolejny epizod będzie już starym, dobrym "Housem".
jak dla mnie drugi ( zaraz po 1,5h pierwszym odcinku) najlepszy odcinek tego sezonu.
Eric Bibb - "Shine On"
czy zna ktos tytuł piosenki ktora jest na końcu odcinka?
mnie w tym odcinku strasznie irytował Lucas :/ Ale fajnie że zrobili taki odcinek, z perspekywy Cuddy, lubie tą postać
Idąc takim tokiem rozumowania po co w ogóle oglądać ten serial? Jak się komus nie podoba to wcale nie musi oglądać. To nie przymus.