Witaj! [ logowanie | rejestracja ]
Jedno ostrzeżenie: Trójkąciki już mnie nie rajcują. Teraz interesują mnie kwadraty.
Dr Gregory House
Izba przyjęć: Podziemny krąg napisów
Autor: ToAr | Kategoria: Serial | data: 28 kwietnia 2009 | Odsłon: 6867
Tłumacze wstają o czwartej rano, zaraz po emisji serialu w amerykańskiej telewizji, aby trzy godziny później wrzucić na ogólnodostępny serwer ścieżkę dialogową po polsku. Grożą im za to dwa lata więzienia. Dzięki nim miliony piratów oglądają ściągnięte z sieci filmy i seriale.
reklama | czytaj dalej →
"Sokar", czyli Krzysztof Żegliński, po godzinach założył w internecie dwa duże serwisy z napisami do filmów i seriali - Napisy24 i Hatak.pl. Prowadzi je już od kilku lat. Hataka odwiedza co miesiąc 450 tys. osób. Napisy grubo ponad pół miliona. Jak ktoś chce obejrzeć nowy odcinek "Gotowych na wszystko", "Skazanego na śmierć" bądź "Dr. House'a", to na 90 proc. ściągnie napisy robione przez 60 tłumaczy pracujących dla Hatak.pl.
Wszyscy robią to wyłącznie dla przyjemności, nic na tym nie zarabiają poza internetową sławą. Podobnych stron z napisami jest w internecie kilkanaście. Najpopularniejsze to: www.kinomania.org, www.napisy.info, www.napisy.com.pl czy www.napistrefa.px.pl. Tylko na Napisy.info jest niemal 90 tys. list dialogowych.
Środowisko jest świetnie zorganizowane. Na przykład na początku każdego sezonu w amerykańskiej telewizji, czyli jesienią i wiosną, tłumacze dzielą się serialami, do których robią napisy. Jak któryś jest akurat zajęty, koniecznie musi znaleźć zmiennika.
- Pamiętam, jak dwóch rywalizujących ze sobą tłumaczy wstawało o 4 rano zaraz po emisji nowego odcinka "Prison Breaka" i "Heroesów" i ścigało się, który z nich pierwszy zrobi do niego napisy - wspomina Żegliński.
Gotowe napisy wrzucają na stronę serwisu z napisami. Listę dialogową do popularnego filmu czy serialu w ciągu kilku dni pobiera średnio kilkadziesiąt tysięcy osób. Część z nich rozsyła ją dalej mailem. Inni wrzucają je do sieci p2p.
Tłumaczą setki osób: lekarze, prezesi firm, bezrobotni, studenci i zawodowi tłumacze. - Dobre, zagraniczne seriale, docierają do Polski z niebywałym opóźnieniem. Irytuje mnie, też że napisy w telewizji robią ludzie, którzy zdają się nie znać języka dość dobrze, by się tym zajmować. Wystarczy obejrzeć pierwszy lepszy film czy serial w telewizji - twierdzi AnDyX znany z robienia napisów do serialu "Dr House", na co dzień 22-letni student brytyjskiej uczelni (nie chce zdradzić swojego imienia i nazwiska).
- "Prison Break" to w Polsce nie wiadomo dlaczego "Skazany na śmierć". Rekordy durnowatości pobił jednak autor, który serial "Alias" przetłumaczył jako "Agentkę o stu twarzach" - komentuje Żegliński. - Wysyłaliśmy kilkakrotnie informacje do TVN czy TVP, że jeżeli chcą, mogą skorzystać z naszych lepszych list dialogowych. Za darmo. Nie muszą nas nawet podpisywać. Ale nie chcieli, bo odpowiedzi nie dostaliśmy
Środowisko filmowców zwalcza serwisy z napisami, bo uważa, że to jedna z głównych przyczyn słabej sprzedaży kina ambitnego i niezależnego. - Czy dlatego, że nikogo takie kino nie interesuje? Otóż nie. Dzieje się tak dlatego, że każdy film można ściągnąć z sieci jeszcze przed kinową premierą, z polskimi napisami. Dlatego do kinowych premier najczęściej nie dochodzi - przekonują przedstawiciele firmy Gutek Film.
W prywatnych rozmowach filmowcy tłumaczą wręcz, że gdyby pozamykać takie serwisy, problem piractwa byłby w Polsce o wiele mniejszy. Powód? Większość internautów nie zna na tyle dobrze angielskiego, aby oglądać filmy i seriale w oryginale.
Prawnicy tymczasem ostrzegają, że dystrybucja napisów odbywa się nielegalnie. Zdaniem dr. Wojciecha Machały z Katedry Prawa Własności Intelektualnej i Dóbr Niematerialnych Uniwersytetu Warszawskiego, jeśli tłumacz zrobi napisy i wrzuci je do serwisu, łamie prawo autorskie. Bo, owszem, tłumaczyć napisy może każdy. Ale za wrzucenie ich na ogólnodostępny serwis, z którego ściągnąć je może kilkaset tysięcy osób, grozi kara więzienia do dwóch lat.
Przynajmniej w teorii. W maju 2007 r. po zawiadomieniu złożonym przez dystrybutorów filmów policja zamknęła najpopularniejszy serwis z napisami w kraju www.napisy.org. Miał niemal 700 tys. użytkowników miesięcznie. Zatrzymano i przesłuchano dziewięć osób, m.in. administratora serwisu. Policja triumfowała. Dziś, dwa lata później, nadal nikt nie usłyszał zarzutów. Prokuratura w Zabrzu, która prowadzi sprawę, nie może ruszyć z miejsca. Powód? Jak się dowiedzieliśmy, dane skopiowane z niemieckiego serwera, na którym przechowywano serwis, do prokuratury dotarły... dopiero miesiąc temu.
- Nie wiemy jeszcze, co tam jest, kto co udostępniał, ani kiedy. A bez tych danych nie możemy podjąć żadnej merytorycznej decyzji - mówi "Gazecie" prokurator Alina Skoczyńska. Akta i dane ma odcyfrowywać biegły z laboratorium kryminalnego. Sęk w tym, że nie wiadomo, kiedy się do tego weźmie. - Czekamy w kolejce - rozkłada ręce Skoczyńska.
- Nie boję się zamknięcia mojego serwisu. Nie da się zamknąć internetu. Napisy do seriali pojawią się po prostu na innych serwisach. Już dziś na zagranicznych stronach z napisami są sekcje polskie - twierdzi Żegliński. I prosi, aby podkreślić w tekście, że szuka inwestora, który pomógłby mu rozwinąć serwisy.
Źródło: Gazeta Wyborcza
Poleć news innym
wasze komentarze (1)Dodaj kometarz »
niby tłumaczenie napisów to używanie do własnych celów scenariusza(dialogów) i za to są kary, ale to samo tyczy się tekstów piosenek - czyli tekstowo.pl teksty.pl też powinny zostać zamknięte. A co do tłumaczeń w polskiej telewizji - każdy widzi jak jest - no żeby House mówił: "Trzynaście, zrób to i tamto", albo w PB "Gretśśsien nas wykiwała"