Witaj! [ logowanie | rejestracja ]
Jeśli twoje życie ma sens, praca przestaje go mieć.
Dr Gregory House
Izba przyjęć: Co mają wspólnego Dexter z Housem?
Autor: ToAr | Kategoria: Serial | data: 20 marca 2009 | Odsłon: 1245
Ktoś mi kiedyś powiedział, że Dexter i House są w rzeczywistości bardzo do siebie podobni, bo wyłamują się z systemu i manifestują swoją odmienność. Nie zgodziłam się z tą tezą (Dexter nie walczy z systemem, chce się jak najlepiej wtopić w tłum), ale dało mi to do myślenia.
Bo w istocie - Dexter i House mają ze sobą znacznie więcej wspólnego, niż mogłoby się na pierwszy rzut oka wydawać: są w jakiś sposób inni, emocjonalnie niedoskonali, nie radzący sobie z normalnym życiem społecznym. I wiecie co? Nie tylko oni. Kiedy tylko spojrzy się na cały tłum serialowych głównych bohaterów, można dojść do prostego wniosku: najlepsi serialowi bohaterowie to tzw. trudne przypadki, z którymi niejeden psychiatra miałby mnóstwo roboty.
Rynek serialowy jest coraz bogatszy i wprost ugina się od bohaterów. Jednak w świadomości fanów przetrwają tylko najsilniejsi - czytaj ci, którzy najbardziej się wyróżniają. To chyba główna przyczyna tego, że serialowe postaci pierwszoplanowe zaczęły ewoluować w stronę coraz większych ekscentryków, emocjonalnych popaprańców, a nawet psychopatów. Zwykłością nie można zaskarbić sobie sympatii widzów. Zwyczajność jest nudna i... zwyczajna.
Od kilku lat możemy obserwować jak niczym grzyby po deszczu pojawiają się coraz to bardziej "pokręceni" bohaterowie. House - doświadczony przez życie frustrat, cierpiący na chroniczny ból, który jest tak emocjonalnie zblokowany, że nie potrafi stworzyć związku z kobietą, którą (prawdopodobnie) kocha. Dexter - pozornie dobrze radzący sobie w życiu socjopata, którego trauma z dzieciństwa uczyniła go zimnym mordercą, pozbawionym ludzkich emocji. Jack z "Lost", który na przemian pije i zatraca się w rozpaczy, a potem zmienia się w bohaterskiego lekarza. Jego życie emocjonalne też pozostawia wiele do życzenia. Patrick Jane z "The Mentalist", który jest może i uroczy w swoich dziwacznych zachowaniach, ale w rzeczywistości cierpi z powodu utraty córki i żony (zostały brutalnie zamordowane, Patric je znalazł). Meredith Grey, która na skutek dorastania w trudnym domu nie może sobie poradzić z własnymi słabościami, czy w końcu Walter White z "Breaking Bad", którego cały świat załamuje się na wieść o tym, że umiera na raka.
Takich "trudnych przypadków" mogłabym wymienić znacznie więcej. Niemal wszyscy nowi bohaterowie serialowi to ofiary trudnych przejść, albo ludzie posiadający jakieś mroczne tajemnice. Większość z nich boryka się z problemami emocjonalnymi - nie radzi sobie z nimi, nie umie tworzyć związków, nie rozumie innych ludzi, cierpi na poważny kryzys wartości. Pytanie tylko dlaczego? Czy tylko dlatego, że takich ludzi łatwiej się zapamiętuje? Że "inni" się lepiej sprzedają? Bo są śmieszni, ciekawi, niecodzienni. A może chodzi o coś więcej? Np. o to, że widzowie potrzebują takich bohaterów, żeby utożsamiać się z ich niedoskonałościami, a bohaterowie są raczej emanacją naszej ciemnej strony (którą każdy przecież ma), niż tylko i wyłącznie "ciekawym przypadkiem"? Bo czy nie da się zidentyfikować np. z Dexterem? Z pozoru to pytanie może się wydać niedorzeczne: jak można się utożsamiać z seryjnym zabójcą?! Ale przecież Dexter jest również zwykłym facetem, który nie radzi sobie z językiem emocji. Tak jak wielu 20 czy 30-latków nie potrafi się zaangażować w pełni w życie uczuciowe, relacje z innymi ludźmi.
Czy seriale poza swoją funkcją rozrywkową nie zaczęły pełnić dodatkowej funkcji - terapeutycznej? I w końcu - czy to właśnie dlatego wolimy takich "trudnych" bohaterów od zadowolonych z życia "zwyklaków"?
Źródło: popcorner.pl
Poleć news innym
wasze komentarze (0)Dodaj kometarz »
Możesz być pierwszą osobą, która doda komentarz.