Witaj! [ logowanie | rejestracja ]
Cała gadanina o uczuciach to sentymentalne brednie.
Dr Gregory House
Izba przyjęć: Setny odcinek House'a - miało być dramatycznie a było...
Autor: ToAr | Kategoria: Sezon 5 | data: 4 lutego 2009 | Odsłon: 2181
Było przyjęcie, przecieki, nasz tekst o tym, że w tym odcinku dziać się będzie dużo i intensywnie. Były przypuszczenia i domysły, zapewnienia twórców, że w epizodzie nie będzie żadnych jubileuszowych fajerwerków oraz plotki podsycane na internetowych forach. Właśnie obejrzałam ten osławiony setny odcinek House 'a, pt. "The greater good" i nareszcie wiem co okazało się prawdą a co fałszem. Jesteście ciekawi?
Naprawdę uwierzyłam, że setka House'a będzie szczególna. Może niepotrzebnie nastawiałam się na coś zapierającego dech w piersiach. Tym bardziej byłam rozczarowana, kiedy okazało się, że "The greater good" nie różni się niczym od poprzednich epizodów. No, może prócz tego, że jest nieco mniej zabawny i trochę bardziej łzawy. I przeciętny, co piszę z prawdziwym żalem.
Niby wszystko było dobrze, niby napięcie rosło. Medyczny przypadek (pierwszy, bo w tym odcinku były dwa) wydawał się być naprawdę interesujący, zwłaszcza że dotyczył lekarki. Interesujące było też to w jaki sposób Cuddy mściła się na Housie za to, że przez niego musiała wrócić do pracy i zostawić dziecko pod opieką mamki. Do tej pory Cuddy nie przejawiała mrocznych instynktów, tym razem jednak wytoczyła najcięższe działa i zaczęła utrudniać House'owi codzienne życie. Mnie śmieszyło to o tyle o ile, zwłaszcza, że House stracił w tej kwestii pazur i potulnie znosił jej ataki. Wyglądało na to, że kiedy Cuddy jest grzeczna House prowokuje, kiedy Cuddy przestała wreszcie być grzeczna - House stracił motywację.
Przez cały odcinek House wydawał się jakiś nieswój. Przyzwyczaiłam się do tego że manifestuje, że nie zależy mu na nikim i niczym. W setnym odcinku zaangażował się jednak w ratowanie Trzynastki, rozmawiał z Foremanem o miłości i generalnie - spuścił z tonu. Na dodatek akcja skoncentrowała się w pewnym momencie na Foremanie i Trzynastce, co dodało odcinkowi nieco łzawego charakteru. Pogarszający się stan tej ostatniej, utrata przez nią wzroku miały być dramatyczne, ale nie były. Trochę mnie to poruszyło, ale nie siedziałam w napięciu czekając na kolejne wydarzenia. Dlaczego? Może dlatego, że nie kręci mnie zupełnie duet Foreman - Trzynastka. Oboje mają w sobie nijakość i niestety nie zmienia tego nawet fakt, że mają romans.
Pierwszy raz od długiego czasu Wilson wspominał o Amber i o tym jak się z tym czuje. Z jednej strony to dobrze, bo po jego postawie trudno było wnioskować jak się do całej sprawy odnosi. Sprawiał wrażenie, jakby nic się nigdy nie stało - nie zmienił się, nie zamknął w sobie. Wrócił taki jak był przedtem. Teraz okazało się, że wcale nie poradził sobie z traumą. Z drugiej strony to źle, zwłaszcza z punktu widzenia ostatnich przecieków, dotyczących ducha Amber, który miałby wrócić zza światów i nawiedzać House'a. Czyżby przypomnienie jej postaci miało przypomnieć ją również widzom i przygotować ich na nowe spirytualne doznania?
Podsumowując - jak na mój skromny gust - mogło być lepiej. Zamiast tego było średnio i bez fajerwerków. To co miało być zabawne, wcale nie było, to co miało poruszyć nie poruszyło w odpowiednim stopniu. Setka House'a dostaje u mnie ocenę dostateczną. Z małym jubileuszowym plusem.
Źródło: popcorner.pl
Poleć news innym
Zobacz fotogalerię: 5x14 "The Greater Good"
wasze komentarze (0)Dodaj kometarz »
Możesz być pierwszą osobą, która doda komentarz.