Każdy myśli, że jest inny, wyjątkowy. Tak naprawdę wszyscy chcemy tego samego. Miłości, przebaczenia... czekolady.

Dr Remy Hadley


Izba przyjęć: Wyznania serialoholiczki, czyli dlaczego ja to oglądam część 1

Autor: ToAr | Kategoria: Serial | data: 15 lipca 2011 | Odsłon: 2673


Dzisiaj postanowiłam przeprowadzić analizę samej siebie i seriali, które oglądam. Bo tak sobie siedzę i myślę: skąd się bierze twoja obsesja? No cóż... to są moje wnioski.



Na pierwszy ogień idzie doktor House.

Tak więc mamy tu najważniejszą postać w serialu, czyli doktora Gregory'ego House'a. Daleko mu do standardowych postaci pierwszoplanowych, gdyż ani nie jest miły, ani nie ma wspaniałych włosów ani się nie uśmiecha a jedyne czego można się z jego strony spodziewać to chamskie odzywki, kpinę, irytację i zazwyczaj słynne „ty idioto”. A jednak kochają go miliony na całym świecie. Ogólnie sama postać doktora House'a jest naprawdę ciężkim wyzwaniem dla psychologów. Jest on bardzo skomplikowany i ciężko go rozgryźć, gdyż jednego razu jest totalnie podły i chamski a następnym razem potrafi okazać się opiekuńczym człowiekiem na którym można polegać. Nie chcę się zagłębiać w jego charakterystykę, gdyż zrobiłam to w moim artykule.

Postać doktora House'a jest grana przez świetnego aktora brytyjskiego, czyli Hugh Lauriego.

Dalej są kolejne główne postacie, tworzące jedną całość, lecz kiedy są osobno to da się bez nich żyć. Więc w pierwszych trzech sezonach w zespole byli: Allison Cameron, Robert Chase i Eric Foreman. W sezonie czwartym przedstawiono nam nową ekipę, czyli Trzynastkę, Chris'a Tauba oraz Lawrence'a Kutnera, do których dołączył Eric Foreman. Dalej zrobiło się przemieszanie, Kutner zmarł, Chase powrócił, Trzynastka odeszła, wróciła a w czasie jej nieobecności dołączyła do zespołu Martha M. Masters.

Według mnie to cały zespół jest świetny kiedy są razem. Wzajemnie się uzupełniają, gdyż każde z nich wnosi coś nowego i świeżego do zespołu i oczywiście każde z nich ma inne zdanie na jakiś temat. Osobno zaś już nie są tacy ciekawi. No, przynajmniej niektórzy z nich. Szczerze powiedziawszy to lepiej jest ich oglądać podczas spraw medycznych, gdyż wtedy pokazują to zaangażowanie, szacunek, siłę charakteru a osobno często są nudni i niestety w życiu prywatnym nie da się ich oglądać.

Dalej, na samym końcu, choć równie ważne a może i najważniejsze są postacie Jamesa Wilsona, który jest najlepszym i chyba jedynym przyjacielem House'a oraz dziekan medycyny, krótko dziewczyna głównego bohatera, czyli Lisa Cuddy. Obie te postacie są naprawdę ciekawe. Relacje House – Wilson są czasem przekomiczne a czasem naprawdę smutne. Na ich przykładzie pokazana jest prawdziwa męska przyjaźń. Z kolei Lisa Cuddy jest lekko w tyle a teraz już naprawdę jej nie będzie i dała się poznać jako twarda kobieta z zasadami, która po latach zwodzenia w końcu przespała się z House'em a potem go rzuciła.

Lisę Cuddy grała Lisa Edelstein, a w Jamesa Wilsona wciela się Robert Sean Leonard.

Dlaczego to oglądam?

Jak już wielokrotnie wspominałam to długo wzbraniałam się przed tym serialem. Jakoś nie ciągnęło mnie nigdy do medycznych seriali, ale w końcu się przemogłam i obejrzałam. Serial jak serial. Ma (lub raczej miał) taką samą fabułę co odcinek. Zmieniali się tylko pacjenci i fryzura Jennifer Morrison a serial wciąż opowiadał o tym samym. W pewnym momencie zamiast medycyny producenci zaserwowali nam nową Modę na sukces i tylko kosmitów nam tam brakowało. Gdzieś się ulotnił ten humor, to napięcie i wyczekiwanie na moment aż House w końcu wpadnie na to co pacjentowi dolega.

Ogólnie przybrana forma serialu mi odpowiadała. Wszystko szło schematycznie, był czas i miejsce na prywatne sprawy i byłam przeszczęśliwa. Później niestety, ale serial zaczął się staczać, ale to wszystko już wiemy.

Więc teraz pytanie: dlaczego to oglądam?

Nie wiem. Szczerze, serio, naprawdę – nie wiem. Może już z przyzwyczajenia? Może dla wspaniałej gry aktorskiej Hugh Lauriego? Może dla akcentu Jesse Spencera? Nie wiem, ale oglądam. Jednak nie wyczekuję już tak na to jak robiłam to oglądając pierwsze sezony, gdzie czekałam z niecierpliwością kiedy mi się sezon drugi w końcu ściągnie bo nie mogłam się doczekać jak potoczą się dalsze losy niemiłego lekarza i jego zespołu.

Teraz jakoś wszystko się powtarza i często myśli się: już to gdzieś widziałam. No i faktycznie tak jest, gdyż choroby się powtarzają a wątki osobiste stały się nudne. Jak ktoś gdzieś zauważył to nie jest serial pod tytułem Taub M.D. Lub Chase M.D., ale House M.D. Dla mnie jest za mało House w Housie, chociaż on i tak stracił na potędze i jego kąśliwe uwagi już nie są takie szokujące a czasem nawet są wtórne.

Na ósmy sezon nie czekam z niecierpliwością. W zasadzie to w ogóle nie czekam na niego i pewnie znając mnie zapomnę, że jest premiera i uświadomi mi o tym kolega Krystian, który w trakcie trwania siódmego sezonu przypominał mi kilka dni po premierze nowego odcinka, że takie coś już dawno było.

Poza tym tęsknię za tą ekipą.

lilly_kane



Zgłoś błądStaramy się, aby na tej stronie były jak najbardziej wiarygodne informacje. Jeżeli, więc zauważysz jakikolwiek błąd, to prosimy o zgłoszenie go wraz z podaniem linka do strony, na której się znajduje. Możesz się z nami również podzielić uwagami na temat strony. Za wszelką pomoc dziękujemy!
wasze komentarze (5)Dodaj kometarz »
  • macthirteen
    macthirteen30 lipca 2011, 12:11:35
    IP: dd403f4eb177

    Porównywanie serialu do "Mody na sukces" kompletnie nie jest na miejscu. 

  • Eda17
    Eda1716 lipca 2011, 19:46:30
    IP: b941f50d688f

    Moim zdaniem każdy interpretuje serial na własny sposób.

  • Allison Chase
    Allison Chase16 lipca 2011, 10:11:48
    IP: 33bb687bb330

    Mi się wydaje, że to akurat tu nie pasuje. To jest analiza serialu oczami autorki, która pisze to w pewnego rodzaju cyklu na portalu, gdzie to pasuje idealnie. To, że to jest o serialu House nie oznacza, że koniecznie powinno tu się znaleźć.

  • Housik7
    Housik716 lipca 2011, 07:59:53
    IP: 3976e706ba8b

    W sumie temat to nie potrzebny.

  • Skandalizator
    Skandalizator16 lipca 2011, 02:28:00
    IP: 0867e23b6f3d

    Nic nie warte wypociny