Dr Gregory House
Autor: ToAr | Kategoria: Sezon 7 | data: 29 września 2010 | Odsłon: 2625
To nie może się udać - myśleli pewnie wszyscy sceptycy, którzy ostatnio zajmowali się narzekaniem na kierunek, w którym idzie siódmy sezon "House'a". I o ile pierwszy odcinek nowej serii mógł być nieco mylący, o tyle już drugi sugeruje, że scenarzyści wcale nie błądzą po omacku i najwyraźniej mają pomysł na poradzenie sobie z całą sytuacją. Co więcej - wygląda na to, że cała zabawa dopiero się zaczyna!
Jeśli marzy wam się stary dobry "House", taki jak w drugiej czy czwartej serii to trafiliście pod zły adres. To se ne wrati, bo serial od tamtej pory przeszedł dużą rewolucję. Już od dawna nie jest tym samym schematycznym dramatem medycznym. Jego schematyczność pozostała, ale w całkowicie odmienionej formie. Przypadki medyczne są już w zasadzie tłem wydarzeń pomiędzy głównymi bohaterami. W siódmym sezonie wchodzimy na kolejny poziom: relacji między Housem i Cuddy. Czy ta dwójka poradzi sobie jako para? I czy scenarzyści poradzą sobie z tym karkołomnym zadaniem?
Drugi odcinek siódmej serii udowodnił, że twórcy są naprawdę dobrzy w "te klocki". Relacja dwójki głównych bohaterów nie jest nudna czy ckliwa. Przeciwnie, serial ma całkiem nowy smak. Nowy, choć jednak znajomy. Patrząc na Cuddy i na to jak radzi sobie z Housem można odnieść wrażenie, że to wyjątkowo odporna i dzielna kobieta. Szczególnie, że House się nie zmienił. Nie w sferze behawioralnej: wciąż jest złośliwym, gburowatym facetem, który uprzykrza życie wszystkim naokoło. To dodaje całej sytuacji komizmu. Scena, w której House i Cuddy rejestrują się jako para u specjalisty od HR śmieszy do łez. Ale "House" to przecież nie komedia. Wkrótce w odcinku robi się znacznie poważniej. A nawet trochę "zbyt" poważnie.
House odkrywa, że nie jest w stanie tak łatwo sprzeciwiać się Cuddy. Nie chcąc robić jej przykrości, po prostu traci pazur i grzecznie wycofuje się z sytuacji, które mogły by być konfliktowe. Sytuacja pogarsza się z minuty na minutę, zwłaszcza, że przypadek nad którym pracuje zespół House'a jest niezwykle poważny. Tymczasem główny bohater walczy sam ze sobą, próbując wypośrodkować między całkowicie nową sytuacją, a starymi (skutecznymi) metodami pracy. Do rozładowania impasu dochodzi dopiero pod koniec odcinka, kiedy para zaczyna kłócić się o to czy rodzice odjęli dobrą decyzję dotyczącą przeszczepu nerki swojej umierającej córce. House i Cuddy drą się na siebie i szczerze mówiąc, nie wygląda to zbyt dobrze.
I kiedy dochodzicie do wniosku, że to nie wypali, że oni się pozabijają, albo po prostu ze sobą zerwą, Cuddy zadowolona mówi "To była najbardziej szczera rzecz, którą zrobiliśmy odkąd przyszliśmy do pracy. Jeśli będziemy ze sobą brutalnie szczerzy, może nam się uda". I wiecie co? Ona ma rację. Bo jeśli relacja House'a i Cuddy ma być nadal tak nieprzewidywalna jak do tej pory, to może jest jeszcze ratunek dla tego sezonu?
Macie racje. Nie chodziło o nerke. ;/
I tak uważam że najbardziej zaskakującym momentem (choć nie dla mnie) będzie ten, w którym Richael (czyt. Rejczel - córa Cuddy) powie do Hause'a 'per Tato, Tatuś, Tatusiu' ; D
________
Tam chodziło o płuco i szpik kostny a nie o nerke
to było płuco a nie nerka...