Dr Gregory House
Autor: ToAr | Kategoria: Sezon 7 | data: 21 września 2010 | Odsłon: 6887
Na antenie stacji FOX wystartowała właśnie nowa seria "House'a". Rewolucja jaką przyniosła może wstrząsnąć serialem w posadach, przynieść mu świeżość, albo skazać go na porażkę. A jak wypadł pierwszy odcinek 7 sezonu? Jak scenarzyści poradzili sobie z najważniejszym wątkiem opowieści? I czy to się jeszcze w ogóle da oglądać?
Jeśli jesteście fanami "House'a" nie koniecznie musicie być romantykami. A jeśli nie jesteście romantykami (albo macie naturalnie niską tolerancję na ckliwe sceny), nie koniecznie musi się wam spodobać otwarcie siódmej serii "House'a". Historia podjęta zostaje tuż po tym jak skończyła się szósta seria. Jest to dosłownie ta sama scena, a konkretnie "co było później". Widzimy Cuddy i House'a tak blisko jak nigdy dotąd, ale nie jest to żadna pasja i namiętność, ale gesty w stylu słynnej sceny z "Uwierz w ducha". Cuddy myje rany House'a, a w końcu całuje jego bliznę. Wybaczcie, ale w tym momencie "House" przestał być "Housem".
Potem jest seks i trochę obiecanej widzom nagości, ale zanika ta jedna rzecz, która tak skutecznie angażowała w wątek "Huddy" - naturalna chemia między partnerami. Jakaś niedopowiedziana sfera i cicha frustracja. Odkąd wszystko jest wiadome i dzieje się naprawdę (tym razem nie w świecie narkotycznych halucynacji), czuć, że czegoś wyraźnie brakuje. Chwila w której House pyta Cuddy "Now what" jest nie tylko tytułem całego odcinka, ale ważną kwestią, która zapewne trochę dręczy też scenarzystów.
Scena seksu kończy wprowadzenie do odcinka i rozpoczyna historię, która będzie kontynuowana w ciągu całej serii. Od tej pory kończy się też ton całkowicie poważny, bo teraz scenarzyści postanowili przekłuć balon romantyzmu. A zatem czeka nas trochę komicznych sytuacji, zbiegów okoliczności i złośliwych tekstów House'a (bez nich przecież nie byłoby bohatera, a ponoć związek wcale go nie odmieni). Dość sprawnie posplatano ze sobą wątki, tak że w jednej chwili mamy do czynienia z jedną wielką komedią pomyłek: Cuddy nie przychodzi do szpitala bo jest z Housem, House stara się załatwić za nią problem i pogarsza sprawę, a potem próbuje się z sytuacji wycofać, angażując cały zespół w coś, który pozornie go nie dotyczy. Wilson zaniepokojony o House'a włamuje mu się do mieszkania i klinuje w oknie, po czym okazuje się, że Cuddy schowała się w szafie, żeby Wilson nie zobaczył jej w sypialni House'a. W tle tej tragi-komedii toczą się ważne wątki, takie jak np. wyjazd Trzynastki oraz fundamentalna sprawa: czy House i Cuddy są w stanie stworzyć związek.
Oczywiście na to ostatnie pytanie odpowiedź poznamy dopiero z czasem i już widać, że łatwo nie będzie. Scenarzyści będą z kolei musieli stanąć na głowie by utrzymać odpowiednią równowagę między ckliwością a starym, dobrym "Housem".
Reasumując - otwarcie złe nie było, ale w porównaniu z np. otwarciwm serii 6, był to odcinek dość nijaki, choć na pewno inny. Może z czasem ta "inność" przejdzie w nową jakość. Czego wszystkim fanom "House'a" serdecznie życzę.
Dobrze jest, pierwszy odcinek sezonu jest zawsze inny od reszty, tak samo jak odcinek, który zamyka sezon. Co prawda zaczyna brakowac mi stricte przypadków medycznych, ale człowiek z natury swej się zmienia, no więc przyszła kolej na House'a, bo nie mozna w kółko tłuc tego samego szablonu serialu. Jak nie zrobi się rozmansidło z komicznymi wstawkami to bedzie gut. Aha: "Rumianek czy English Breakfast ?"
Ten sezon 7 bedzie inny niż sezon 6 bardzej ciekawy i pachnie świeżością no i House powiedział Cuddy że ją kocha ciekawe ile to odcinków bedzią ją tak kochał i ile ze soba wytrzymają ciekawe heehe .
________
Podobało mi się. rzecywiście, w zupełnie innym stylu, ale bardzo dobre wprowadzenie do dalszych odcinków! ;-)
Kiedy House powiedział Cuddy, że ją kocha... A jeszcze lepiej, kiedy napisał: I lobe you! ... Cudowne. No i komiczne wątki, żeby nie było zbyt ckliwie. Tak!