Dr Gregory House
Autor: ToAr | Kategoria: Sezon 6 | data: 18 maja 2010 | Odsłon: 7253
Piąta seria "House'a" zakończyła się bardzo dramatycznie, początek szóstej przyniósł nowy porządek. A przynajmniej tak się mogło wydawać. Cały ostatni sezon to walka House'a z własnymi demonami, próba wytrwania w trzeźwości, zmiany relacji z ludźmi. Seria miała lepsze i gorsze momenty, zmieniła się nieco w dramat obyczajowy, ale całościowo zła nie była. Zupełnie innym tematem jest finał szóstej serii. Finał tak intensywny emocjonalnie, trzymający w napięciu i męczący widza, że zasługuje na miano jednego z najlepszych w historii tego serialu. Nawet twardziele przy nim zmiękną.
W zasadzie o czym jest "House"? O rozwiązywaniu skomplikowanych zagadek medycznych? O ekscentrycznym i aspołecznym geniuszu? O związkach międzyludzkich? O samotności? O Housie i Cuddy? Przez sześć sezonów serial ewoluował, z produkcji powtarzalnej, skupiającej się na medycznych przypadkach, w opowieść o ludziach i ich niedoskonałościach. W ostatniej fazie jest to serial przede wszystkim o jednym człowieku, który jest bardziej ludzki (a zatem niedoskonały) od wszystkich innych. Cierpi, co uczyniło go trudnym i zgorzkniałym, jest sam, co uczyniło go cynicznym i wycofanym, jest zdystansowany, co sprawia, że jest sfrustrowany, bo brak mu bliskości, której jednocześnie sobie odmawia.
House z końca szóstej serii to człowiek po przejściach, który przez ostatnich 20 odcinków próbował walczyć z uzależnieniem, które doprowadziło go do załamania nerwowego. Niestety - cały nowy ład, który sobie stworzył właśnie się zawalił. Ludzie bliscy, których potrzebował, oddalają się od niego, podejmując poważne, życiowe decyzje. Terapia, która miała uczynić go człowiekiem szczęśliwszym, nie odniosła spodziewanych rezultatów. W finałowym odcinku szóstej serii House znajduje się właściwie w punkcie wyjścia, ale bez awaryjnych rozwiązań. Cuddy właśnie się zaręczyła, Wilson związał się z byłą żoną. House przeprowadził się do swojego starego mieszkania, gdzie pije do nieprzytomności. Alkohol jest dla niego substytutem wszystkiego, co stracił. Tak niewiele brakuje by wrócił do starych nawyków i Vicodynu...
Na finał twórcy serialu przygotowali widzom taką jazdę, jakiej jeszcze nie było. I kiedy wydaje się, że nie ma już odwrotu, dzieje się coś co sprawia, że dosłownie opada szczęka. Dramatycznie jest od początku odcinka, kiedy House jedzie na miejsce katastrofy - zawalił się budynek i ludzie uwięzieni są pod gruzami. Cuddy też bierze udział w akcji ratunkowej, w której House początkowo nie za bardzo chce uczestniczyć. Przypadkiem odnajduje jednak przysypaną w piwnicy młodą kobietę i sprowadza do niej pomoc. Niestety - kobieta jest całkowicie unieruchomiona, bo jej lewa noga została przygnieciona przez ogromną betonową płytę. House walczy o jej życie, a nawet spędza z nią czas, gdy ta prosi go o to. Jednocześnie prowadzi telefoniczne konsultacje ze swoim zespołem, który ratuje życie mężczyźnie, który nieumyślnie spowodował katastrofę. Akcja toczy się niezwykle szybko, trzyma w napięciu od pierwszej do ostatniej minuty. Ale to oczywiście nie wszystko, bo na tle tych wydarzeń rozgrywa się całkiem inna historia. Historia miłosna.
Już na początku odcinka House wręcza Cuddy książkę. Starą książkę, którą cudem odzyskał, a której autorem jest dziadek Lisy. House trzymał ten cenny przedmiot by dać go Cuddy w prezencie w jakimś ważnym momencie. Po tym jak usłyszał, że Cuddy i Lucas postanowili razem zamieszkać, uznał że to ostatni taki moment. Cuddy zdaje sobie sprawę z tego, że House jest zazdrosny. Kłóci się z nim, a nawet deklaruje, że go nie kocha. Wyrzuca mu, że wszyscy idą do przodu, tylko on jeden pozostaje taki sam, sfrustrowany i nikomu niepotrzebny. To podłamuje House'a, który nigdy wcześniej tak bardzo nie wydawał się ludzki i kruchy. Człowieczeństwo House'a coraz bardziej "wyłazi" pod gruzami, gdzie walczy o życie młodej kobiety. Początkowo nie pozwala na amputację nogi, ostatecznie jednak sam przekonuje ją by się zgodziła. House walczy desperacko o życie kobiety, która w końcu umiera, mimo, że wydawało się że już wszystko dobrze. Dziewczyna kona w karetce na skutek wstrząsu po amputacji - czegoś czego nikt nie mógł już powstrzymać. House jest po tym zdruzgotany, załamany i bliski powrotu do uzależnienia. Już w szpitalu między nim a Foremanem dochodzi do spięcia, kiedy ten ostatni widząc swojego zwierzchnika w tragicznym stanie, próbuje mu pomóc. House odrzuca pomoc i idzie do domu, gdzie w akcie desperacji sięga po "awaryjne" fiolki Vicodynu.
Ci, którzy dokładnie oglądali cały odcinek już w tym momencie mogą mieć dość emocji. Ale te dopiero się zaczynają. Przy okazji warto zwrócić uwagę, że producenci serialu i cała ekipa musieli mieć sporo zabawy zwodząc fanów i okłamując na temat relacji House'a i Cuddy. Według ich słów Lisa miała dopiero zacząć dojrzewać do rewizji relacji z Lucasem. Tymczasem w finale dowiadujemy się o tym, że Lucas oświadczył się Cuddy i że ta oświadczyny przyjęła. Tak przynajmniej mówi House'owi w połowie odcinka. Fani "Huddy" nie mogliby być bardziej zawiedzeni. Ale na 3 minuty przed końcem sytuacja zmienia się diametralnie!
- Skąd mam wiedzieć, że to nie kolejna halucynacja - pyta House w ostatniej scenie, która bardzo przypomina tą, którą widzieliśmy już pod koniec serii piątej. Tym razem to jednak prawda: Cuddy zerwała z Lucasem i chce być z Housem. Jej przyjście do domu House'a dosłownie ratuje go przed wzięciem tabletek. Jej wyznanie zmienia wszystko. Trudno to zresztą opisać. Sami zobaczcie:
Po takim finale po prostu brak słów. Jeśli to prawda (a raczej prawda), siódma seria może być prawdziwą drogą przez mękę. W końcu chyba nie wierzycie, że życie z Housem może być łatwe?
W odcinku pojawiła się też inna ważna kwestia. Tajemnica, o której była mowa w spoilerach, skrywana przez jednego z bohaterów, dotyczy Trzynastki. Wnosząc z jej zachowania i prośby o urlop zdrowotny - jej choroba postępuje. Ponoć wokół tego tematu budowana będzie spora część fabuły siódmego sezonu.
Na koniec pozostaje powiedzieć tylko jedno - WOW! Ten jeden odcinek sprawił, że średnia seria "House'a" skoczyła w rankingach na wyższe pozycje. Po prostu genialne!
Mi nie trudno było się rozkleić, ale za to jak ciepło w sercu się zrobiło!