Dr Gregory House
Autor: Katia | Kategoria: Sezon 6 | data: 12 maja 2010 | Odsłon: 7441
Zanim opublikuję artykuł z cyklu "Telewizja bez żalu" (w którym jest zdecydowanie kilka trafnych uwag), chciałbym tylko zauważyć, że sezon jeszcze się nie skończył, a "nadzieja umiera ostatnia".
Przede wszystkim z ekscytacją oczekuję finału sezonu i mam nadzieję, że nie będzie to próżna ekscytacja.
Oto więc "Dlaczego nienawidzimy sezonu 6 House'a". Mam nadzieję zrewidować kilka z tych poglądów po zakończeniu sezonu.
Nadal kochamy House'a, ale oglądanie go z niecierpliwością zmieniło się w uciążliwe, pełne żalu oglądanie i przede wszystkim ten sezon jest temu winny. Miejmy nadzieję, że show poprawi się w przyszłym roku, ale póki co oto nasza lista tego, co musi się zmienić, jeśli show chce zagościć na naszych półkach z DVD.
Za mało House'a
To w rzeczywistości jest problem ostatnich dwóch sezonów, ale w tym roku mieliśmy całe odcinki poświęcone innym postaciom, podczas gdy wątki House'a stały się w wielu z tegorocznych odcinków drugoplanowe. Hugh Laurie, wiemy, że bycie główną postacią jest ciężką harówką, zwłaszcza po tylu latach, ale serial nazywa się "House", a Ciebie już prawie w nim nie ma! Zgodzilibyśmy się nawet na skrócony sezon, gdyby oznaczało to więcej Hugh Laurie. Cokolwiek byłoby lepsze od oglądania kolejnych niefortunnych wypraw na polowanie Wilsona, Rany Boskie!
Nudne odcinki
Życie i praca Cuddy są okropne, są codzienną harówką w niewdzięcznej agonii. Jedyny poza House'm przyjaciel Wilsona też jest draniem, co pokazują beznadziejne tendencje w jego osobowości. A PPTH jest szpitalem niekompetentnie kierowanym, w którym pielęgniarki chowają niemowlęta do wózków z praniem, a dwóch doktórów, o nazwiskach Taub i Foreman, lubi sobie dla rozrywki wziąć pigułki na receptę i ukraść osobiste akta ich współpracowników, podczas zabawy w fight club w piwnicy. Jeśli ta stylowa kafejka pracownicza dostanie swój własny odcinek w następnym sezonie tylko po to, żebyśmy mogli zobaczyć, jak tłuste są frytki w PPTH, to SPADAMY.
Taub, mężczyzna, któremu nie można się oprzeć.
Dlaczego, dlaczego, dlaczego Taub znów zdradza żonę? I czemu ona od niego nie odejdzie? Czy nie przerabialiśmy już tego? Czy to uzależnienie od dreszczyku zdrady jest dla kogokolwiek interesujące? Jeśli Taub ponownie zostawi PPTH dla chirurgii plastycznej, prowokując House'a do ponownego go odbicia, będzie mógł pobić chory rekord, należący do Cuddy.
Od kiedy Wilson jest taki nieznośny?
Ukradł wymarzone mieszkanie Cuddy tylko po to, żeby być wredny. Wykorzystuje przeciwko Sam fakt, że lata temu niechcący powodowała kurczenie się jego koszul, stał się wyjątkowo upierdliwy w kwestii porządku w lodówce i przejawia nienormalną obawę przed kupowaniem mebli. Rozumiemy, że trzeba być swego rodzaju dziwakiem, żeby móc być jednym przyjacielem House'a, ale Wilson stał się już przesadnie irytujący w tym sezonie. I choć rozumiemy jego frustrację związaną z rupieciami House'a, dojrzałą rzeczą byłoby wyrzucenie go z domu, nie wyrzucenie jego drinków z galaretki. Czy nikt już nie jest dorosły w tym serialu?
Trójkąt miłosny House - Cuddy - Lucas
Nie mamy problemu z Lucasem jako takim, ale House (który najwyraźniej jest dodatkowo wciąż zakochany w Lydii ze szpitala psychiatrycznego?) umierający z powodu relacji Cuddy z Lucasem i toczący z nim nieustanne potyczki jest już NIEZNOŚNY. Seksualne napięcie i "będą czy nie będą" jest ważne we wczesnych sezonach, ale to już szósty sezon - jeśli House i Cuddy mają być razem, niech się już wreszcie zejdą! Albo niech House już się odkocha i skupi na rozwijaniu funkcjonalnej przyjaźni pomiędzy nimi. W każdym razie żadnych więcej dziecinnych, uczniackich żartów typu "opos w wannie", proszę. To nie jest 90210.
House jest bardziej dziecinny, niż kiedykolwiek
Po pierwsze, ile razy musimy przechodzić przez rutynowe "Wilson zaczyna spotykać się z kobietą, House tego nie znosi, wynikają z tego dziecinne sabotaże"? Od kupowania ogromnego plakatu Chorus Line, żeby kobieta, która podoba się Wilsonowi uwierzyła, że on i House są gejowską parą, po wrzucanie skórek od bananów do sypialni Wilsona, żeby wrobić Sam w igranie z poglądami Wilsona na temat śmieci. Te szurnięte wątki Wilson/House prawie że zaczynają się wydawać mniej szalone. A kiedy wasze pisanie "na serio" niezamierzenie zaczyna przyznawać rację szaleńcom, to skręciliście w złym kierunku.
Owszem, po sześciu latach powalających chorób trudno już o perełki takie jak kleszcz w pochwie albo zarodniki, powodujące, że nastolatki stają się wyjątkowo napalone na House'a, albo skomplikowane porwania, albo gwiazdy seriali będące co tydzień podtruwane, ale nie da się ukryć, że kreatywność spada z odcinka na odcinek. Jedynie naprawdę zajmujący przypadek w tym sezonie to przypadek socjopatki, która wypowiedziała wojnę Trzynastce, a to pomiędzy jeszcze mniej zajmującymi rzeczami: owrzodzeniem ust spowodowanym użądleniem przez pszczołę, złym dyktatorem, który zmarł z powodu "diagnostycznej tajemnicy", czyli tego, że Chase go zabił, Housem wyśmiewającym się z tego, że Wilson został dawcą wątroby i piłkarzem, który ma - szok - problemy z gniewem, spowodowane rakiem skóry. I to jako dodatek do najsłabszych w historii wątków.
Wszystko, co lubiliśmy w bohaterach, zniknęło...
Częściowo jest to spowodowane dosłownym zniknięciem samych postaci - Kutnera i Cameron - ale ci, którzy zostali, padli ofiarą bardzo destrukcyjnego scenariusza. Nie mieliśmy nic do Tauba, dopóki nie "zaraził się" od pacjenta otwartym małżeństwem i zaczął znowu zdradzać żonę. Lubiliśmy też Chase'a, dopóki nie stał się posępnym mordercą. Lubiliśmy, jak Cuddy postawiła się House'owi w zeszłym roku, kiedy całemu szpitalowi wykrzyczał coś o ich nieistniejącej w rzeczywistości seksualnej relacji, ale teraz wróciła do znoszenia go. A House i Wilson - no, z nimi już się rozprawiliśmy,
…oprócz cech Trzynastki
Co to jest za dziwaczny świat? Wszyscy zachowują się tak karygodnie, że Trzynastka (po raz pierwszy, odkąd pojawiła się w serialu) wydaje się przy nich świętą. Moralizującą i jednocześnie kompulsywnie kłamiącą świętą, jasne, ale jej kłamstwa były dość nieszkodliwe ostatnio (a więc jej ojciec nie wie, że jest biseksualna - rzeczywiście wielka sprawa). A do tego przez cały sezon była ona dużą pomocą dla wszystkich swoich pacjentów. Można ją prawie… lubić. Na szczęście Foreman kilka odcinków temu był draniem dla swojego brata. Gdyby obydwoje z Trzynastką stali się najlepszymi postaciami w serialu, nasze mózgi mogłyby się roztopić.
Możecie narzekać, że serial robi się nudny, ale uważam, że początek ratuje cały sezon. Ten pobyt Housa w szpitalu jest genialny, a w dodatku to takie życiowe
Brak przychodni to część terapii House'a.
Mi najbardziej brakowało ciekawych przypadków i Housa w przychodni, z którego zrezygnowano prawie całkowiecie... A Wilson jest the best, bez dwóch zadań :o)
A ja uważam że ten sezon jest bardzo dobry. Nie tak schematyczny (gdybyście - tak jak chcecie - dostali "starego" house'a - narzekalibyście pewnie na to właśnie - "ileż można oglądać to samo" "wymyślcie wreszcie coś nowego". Rzeczywiście, kilka odcinków było nudnych, ale inne odbierałem jak dobry, acz krótki film. Zwłaszcza 1 odcinek. To chyba nieźle jak na serial telewizyjny.
A że wszytko z czasem się nudzi i początkowa ekscytacja opada - to chyba oczywiste.
Trochę obiektywizmu!
Wedug mnie musi coś sie zmienić w serialu. 6 sezon jest lekko nudny, nie ciekawi mnie on. Dobrze, że już się kończy i bardzo licze, że kolejny będzie całkiem inny i o wiele lepszy, taki jak wcześniejsze.