Zwariowałem, nie zgłupiałem.

Dr Gregory House


Izba przyjęć: Kochają i nienawidzą go miliony

Autor: ToAr | Kategoria: Serial | data: 29 marca 2010 | Odsłon: 2521


Jest najpopularniejszym lekarzem na świecie. Opowiadający o nim serial ogląda 51 milionów widzów. Grający doktora Gregory'ego House'a Hugh Laurie opowiada o kulisach powstawania serialu i o tym, co słynny lekarz zmienił w jego życiu.



Zaskakujący, podstępny i nieczuły. Wydawać by się mogło, że House nie ma dla nikogo litości. Ani dla pacjentów, którym nie szczędzi stresów, ani dla stażystów, których zmusza do morderczej rywalizacji?

"To, co może wydawać się okrucieństwem, zawsze ma jakiś cel. Często chce sprawdzić ludzi i postawić ich w trudnych sytuacjach, ale nigdy nie dąży do tego, żeby ponieśli klęskę. House skutecznie leczy pacjentów, a stażystów przygotowuje do odpowiedzialnych zadań. Wydaje mi się, że naprawdę ma dobre serce i chce tego, co najlepsze dla ludzi, z którymi się styka - tłumaczy aktor.

Aktor dodaje, że nawet surowy stosunek dr House'a do jego jedynego przyjaciela, Wilsona (Robert Sean Leonard), ma swoje drugie dno.

"Znają się nawzajem, dzielą się przeżyciami w sposób, który ma w sobie coś z małżeństwa. Każdy z nich w obecności przyjaciela może być sobą, a są zupełnie różni" - wyjaśnia.

W każdym kolejnym sezonie serialu można się przekonać, że wbrew pozorom, dr House nie rozdał jeszcze wszystkich kart.

"Każdy aktor musi mieć w sobie tyle pokory, by zdawać sobie sprawę, że wszystko zaczyna się od tego, co wymyślą scenarzyści. Mam ogromne szczęście, że mogę prowadzić ten cudownie skonstruowany samochód. Jestem wdzięczny, że cały czas ktoś uzupełnia paliwo, jeśli to porównanie ma sens. Ale to ich samochód. Oni go zaprojektowali, a ja tylko jadę nim tam, gdzie mi każą. Podejrzewam, że wedle nich są jeszcze niezgłębione miejsca, sytuacje, w których House może się znaleźć, które ukażą jego lęki i pragnienia" - przekonuje Laurie.

Artysta przyznaje, że w serialu największy nacisk kładzie się na kwestie medyczne. Kolejne "szarady", z jakimi stykają się lekarze, to bowiem najbardziej interesujące widzów kwestie.

"Za każdym razem, gdy dzieje się coś, co tłumaczy medyczną zagadkę, są to szczegółowo opisane procesy medyczne. To jest najważniejsze. Dopiero w drugiej kolejności podejmujemy temat relacji między postaciami. To trudne zadanie, a do tego trzeba jeszcze sprawić, by całość była ekscytująca i filmowa" - wyjaśnia.

Laurie twierdzi, że nie wie jaka przyszłość czeka jego postać oraz jak długo będzie mógł się cieszyć jej graniem. Nie potwierdza ani nie zaprzecza doniesieniom na temat tego, że czekają go jeszcze dwa lata pracy. Mimo to, bardzo cieszy się ze swojej roli.

"Mam ogromne szczęście, że mogę robić to, co robię, grać postać, którą wciąż jestem zafascynowany i którą uwielbiam. Kocham ten serial i ludzi, z którymi pracuję, i byłbym głupi, gdybym nie chciał posunąć się tak daleko, jak posunie się serial. Mój plan - to praca w nim do samego końca. Ale dokąd dojdziemy, nie wiem. Może wszystko skończy się za tydzień, a może za rok lub dwa - kończy aktor.

Z odtwórcą roli dr House'a rozmawiał Robert Hayes.

interia.pl



Zgłoś błądStaramy się, aby na tej stronie były jak najbardziej wiarygodne informacje. Jeżeli, więc zauważysz jakikolwiek błąd, to prosimy o zgłoszenie go wraz z podaniem linka do strony, na której się znajduje. Możesz się z nami również podzielić uwagami na temat strony. Za wszelką pomoc dziękujemy!
wasze komentarze (2)Dodaj kometarz »
  • potwierdzam
    potwierdzam30 marca 2010, 17:48:10
    IP: b953e32c2a9d

    wszystkie podobne seriale ogłupiają i służą tylko do gapienia się w telewizor. Seriale takie jak ten zmuszają do refleksji.

  • Greg90
    Greg9030 marca 2010, 14:30:02
    IP: dae0a3a6fd05

    Takie seriale jak house MD powinny być w telewizji.

    Precz z modą na sukces i inymi mydlanymi telenowelami

    ________