Zwariowałem, nie zgłupiałem.

Dr Gregory House


Izba przyjęć: Wyczerpana formuła czy niezbędna rewolucja?

Autor: ToAr | Kategoria: Serial | data: 11 marca 2010 | Odsłon: 3056


Trzecia seria "House'a" jest ostatnią, której odcinki oparte są na sztywnym schemacie: przypadek, śledztwo, diagnoza. Nie chcąc popadać w rutynę, twórcy zdecydowali się na radykalną zmianę, która "ustawia" serial na cały kolejny, czwarty już z kolei sezon. Od zakończenia tego sezonu już nic nie będzie takie samo, a serial zmieni się nie do poznania.



To jednocześnie jeden z najodważniejszych zwrotów fabularnych, jakie przeprowadzono w serialach. Od pierwszej sceny pierwszego sezonu "House'a" wszystko wygląda mniej-więcej tak samo. Ten sam szpital, te same sposoby działania, ten sam kontrowersyjny główny bohater i jego dyskusyjne metody postępowania. W końcu - ten sam zespół diagnostyków, pracujących pod okiem House'a: wrażliwa Cameron, krnąbrny Chase i zbuntowany Foreman. Przywykliśmy do ich obecności, tak samo jak daliśmy się wciągnąć w grę pomiędzy poszczególnymi postaciami.

Po sukcesie drugiego sezonu, który gromadził przed telewizorami średnio 17,3 miliona widzów i pozwolił serialowi dostać się do elitarnej grupy 10 najchętniej oglądanych seriali w amerykańskiej telewizji, wydawało się, że producenci poznali receptę na sukces. Nie byliby jednak twórcami "House'a", gdyby takie bezmyślne korzystanie z dobrej koniunktury miało im wystarczyć. Trzecia seria jest jak cisza przed burzą. Przez kolejne 24 odcinki widzowie obserwują powolny proces, który ostatecznie doprowadzi do rewolucji.

Między trzecią a czwartą serią scenarzyści wyznaczyli bardzo wyraźną linię demarkacyjną, dzielącą to, co stare i sprawdzone od tego, co zaskakujące i nieprzewidziane. Tyczy się to zarówno budowy odcinków, jak i relacji między bohaterami (i samych bohaterów), a także ciężaru, jaki kładziony jest na ich prywatne sprawy. Decyzja, jaką podjęli producenci była tym odważniejsza, że oglądalność trzeciej serii była rekordowo wysoka (średnio 19,4 miliona na odcinek), a widzowie przyzwyczajeni do starego schematu.

Finał serii trzeciej, w której wszystko co znamy i do czego zdążyliśmy się przyzwyczaić, rozpada się, podzielił krytyków, którzy z jednej strony wychwalali twórców serii za odwagę i bezkompromisowość, z drugiej zarzucali im "rozmienianie się na drobne" i wybujałe ambicje. "Osobowosć House'a już nie wystarczy, żeby utrzymać to wszystko w ryzach", pisał Mary McNamara, dziennikarz gazety "Los Angeles Times". Pomylił się. Rewolucja w "Housie" co prawda kosztowała serial prawie 2 miliony widzów, ale z perspektywy czasu okazała się potrzebna. Nie tylko odświeżyła serial i dała mu nową energię, ale uchroniła go przed popadnięciem w rutynę.

Kłamstwem byłoby jednak twierdzić, że zmiany rozpoczęły się dopiero w ostatnim odcinku trzeciego sezonu. To mocna seria, od początku do końca i w prostej linii prowadząca do jakiegoś rozwiązania. Widzimy w niej kolejno wzlot i upadek głównego bohatera, który przez chwile funkcjonuje bez bólu, a potem musi pogodzić się z nieodwracalnością swojego losu. Na dodatek po piętach zaczyna deptać mu detektyw, który prowadzi śledztwo w sprawie uzależnienia House'a od Vicodynu. Obserwujemy też jak zmieniają się relacje między poszczególnymi bohaterami i jak rodzi się wypierana i lekceważona z początku miłość.

O ile serię drugą "House'a" nazwać można tą, która zbudowała kult głównego bohatera, a czwartą - najodważniejszą i najbardziej zaskakującą, o tyle trzecia jest bez wątpienia najbardziej istotna z punktu widzenia rozwoju wątków pobocznych. Gdyby nie ona, a także rewolucja którą przyniosła, serial powoli zanudziłby wszystkich na śmierć.

gazeta.pl



Zgłoś błądStaramy się, aby na tej stronie były jak najbardziej wiarygodne informacje. Jeżeli, więc zauważysz jakikolwiek błąd, to prosimy o zgłoszenie go wraz z podaniem linka do strony, na której się znajduje. Możesz się z nami również podzielić uwagami na temat strony. Za wszelką pomoc dziękujemy!
wasze komentarze (3)Dodaj kometarz »
  • tomtom
    tomtom25 marca 2010, 20:26:56
    IP: 148833571763

    Odcinek pod tyt.: Black Hole, to chyba początek końca. Co w Housie było przyciągające to mieszanka intelektu, humoru i tragedii. Obecnie gadają o uczuciach, problemach z żoną, itp. i ten temat przebija wszystko inne w filmie. to już prawie Moda na sukces, czy inny jakiś amerykański gniot ... mam nadzieje, że tak się nie stanie z tym serialem

  • Gość
    Gość11 marca 2010, 19:57:35
    IP: 5fc68cc8414d

     Moim zdaniem ostatnie odcinki 6 serii są strasznie naciągane i nudne, nie mają tego klimatu, który ciągnął sie przez tyle lat, ale podkreślam - takie jest moje odczucie. Uważam, że znowu powinno ich tak oświecić, żeby serial znowu był ciekawy - tak jak dawniej.

  • mikahouse
    mikahouse11 marca 2010, 17:02:48
    IP: 84ab5042af1a

    zgadzam się z tym. zdecydowanie trzecia seria jest najmocniejsza i widać jak pomiedzy housem a cuddy rodzi się uczucie, teraz jestem na etapie 6 sezonu i bardzo kibicuje huddy :**