Dr Gregory House
Autor: ksieciunio | Kategoria: Sezon 6 | data: 4 lutego 2010 | Odsłon: 2742
Była tak samo energiczna, zabawna i przyjacielsko nastawiona jak wtedy, kiedy rozmawiałam z nią ostatnim razem. Rzeczywiście wygląda na kobietę pełną życia. Głównym tematem naszej rozmowy był oczywiście nadchodzący odcinek serialu, który przybliży nam charakter Cuddy.
Q: Zastanawiam się czy uważasz, że Cuddy jest “risotto” wszystkich ról i czy
w związku z tym granie tej postaci przynosi Ci satysfakcję?
L. Edelstein: Teraz zdecydowanie tak, ale muszę przyznać, że jestem trochę kapryśna. Myślę, że siedem dobrych, zadowalających lat będzie stanowiło początek kolejnego etapu.
Q: Czy chciałabyś, żeby oglądając ten odcinek widzowie dowiedzieli się o Cuddy czegoś szczególnego? Oczywiście oprócz tego, że codziennie ma na głowie mnóstwo spraw? Czy w granej przez Ciebie postaci jest coś, czego ludzie nie byli w stanie zauważyć przez tyle lat?
L. Edelstein: Cóż, jest wiele rzeczy, które chciałabym pokazać widzom w tym odcinku, oprócz tego, na czym polega prowadzenie szpitala. Czasami zdarzają się zarzuty, że Cuddy nie jest dobra w tym co robi. Nie jestem do końca pewna, czy ludzie zdają sobie sprawę na czym polega praca Cuddy. W tym odcinku widzowie będą mogli przyjrzeć się jej bliżej.
Podoba mi się różnica między związkiem Cuddy z Lucasem i z House’m. Z jednej strony widzimy jak dobrze Cuddy czuje się w związku z facetem, który pojawia się od czasu do czasu. Lucas robi co może, by na dłużej zagościć w życiu Cuddy.
Z drugiej strony mamy House’a, z którym Cuddy łączyła głęboka, fascynująca, pełna wzlotów i upadków więź. Więź, z której nie potrafi do końca zrezygnować,
i której znaczenia prawdopodobnie sobie nie uświadamia. Myślę, że ta różnica dotyczy wielu płaszczyzn.
Q: Ten odcinek sugeruje, że Cuddy przez jakiś czas nie będzie z Lucasem. Czy uważasz, że potencjalne rozstanie z Lucasem będzie oznaczało zejście się
z House’m, czy po prostu zerwanie z Lucasem?
L. Edelstein: Nie wiem, ponieważ nie znam planów producentów. Wolałabym więc nie zgadywać. Myślę jednak, że czasami jesteś w związku, który wygląda dobrze na papierze, albo w którym sądzisz, że powinieneś być. Nie jestem jednak pewna, czy taki związek ma jakiekolwiek szanse.
Jeżeli więc jest to związek bez przyszłości, zrezygnujesz z niego na rzecz czegoś bardziej ekscytującego. Zabrzmiało to trochę jak spoiler, którym przecież nie jest, bo naprawdę nie mam zielonego pojęcia co się wydarzy.
Q:. Jednym z moich ulubionych momentów w odcinku “Wilson” była scena, w której Wilson robił rzeczy zupełnie niezwiązane z House’m. W tle widzieliśmy zespół zajmujący się pacjentem na noszach. Naprawdę spodobało mi się, że Wilson ma życie i karierę, w które nie jest zaangażowany House. Właśnie takie momenty sprawiają, że serial jest ciekawy i zarazem zabawny.
L. Edelstein. Zgadzam się z tym. Mam nadzieję, że widzowie również są takiego zdania, ponieważ rzeczywiście warto jest obserwować akcję, wypełniać luki, żeby otrzymać pełniejszy obraz. Dzięki temu wiemy co, oprócz problemów z House’m, musi załatwić Cuddy. To, kiedy zatrzymują ja na korytarzu, żeby skonsultować pacjenta, nie ma nic wspólnego z tym, co w danym momencie robi, i co ma do zrobienia w dalszej części dnia. Te sceny pokazują natomiast jak Cuddy musi się skoncentrować, przyjrzeć sprawie, znaleźć błyskawiczne rozwiązanie i ruszać dalej. Sądzę, że fajnie jest prezentować takie rzeczy. Fajnie jest wypełniać puste miejsca.
Q: Kilka lat temu, kiedy przeprowadzałam z Tobą wywiad, zapytałam co różni Ciebie i Cuddy. Jedną z rzeczy, które wtedy wymieniałaś były ubrania, które nosi Cuddy, i w których nie da się biegać. Stwierdziłaś, że są ograniczają nie tylko ruchy, ale również Twój styl. Czy po kilku latach grania tej postaci nie doszłaś do wniosku, że może „duch wolności” jest stłumiony ze względu na to, że Cuddy jest szefową?
L. Edelstein: Cóż, nie sądzę, żeby Cuddy ma czas by pokazać „ducha wolności”, który być może w niej drzemie. Myślę, że jej dni są całkowicie wypełnione. Cuddy wstaje o 4.30, natomiast kończy pracę dopiero o 21ej. Jest prawdziwym tytanem pracy, ambitnym i pełnym energii, którą codziennie dzieli się z mnóstwem napotkanych ludzi. Ten rodzaj odpowiedzialności w 100 % wypełnia jej życie.
Q: Nie ma więc czasu na odprowadzanie pacjentów do wyjścia?
L. Edelstein: Zdecydowanie nie.
Q: Wielu widzów wyraża swoje wzburzenie, bądź dezaprobatę z powodu związku Cuddy i Lucasa. Co takiego widzi w Lucasie Cuddy?
L. Edelstein:. Myślę, że jego obecność. Wydaje mi się, że Lucas pomaga jej radzić sobie z życiem. Jest nieskomplikowanym, oddanym człowiekiem, który w dodatku uprawia z nią seks. Sądzę, że dla osób, których świat jest podobny do świata Cuddy, te rzeczy są bardzo ważne. Pozostaje jednak pytanie: „czy to wystarczy?”
Uważam, że w tym momencie taka osoba była Cuddy bardzo potrzebna. Cuddy była sama, latami uganiała się za całkowicie nieosiągalnym House’m. A w tym sezonie House nagle zmienia zdanie, ogłaszając, że jednak jest do wzięcia. To wszystko nie jest takie łatwe.
Q:. Grasz tę rolę dość długo. Czy myślisz, że Cuddy zmieniła się jakoś na przestrzeni tych lat?
L. Edelstein: Cóż, nie uważam, że bohaterowie się zmieniają. Może stają się po prostu bardziej otwarci i bliżsi widzom. Nie sądzę, by można było zmienić bohatera w danym show. David Shore wpominał już kiedyś o tym, ponieważ jeśli zmienisz bohatera, zmieni się cała dynamika.
Według mnie najważniejsze jest to, co się dzieje na początku sezonu, kiedy to publiczność widzi jedynie mglisty zarys postaci, i sama przenosi swoje wyobrażenia na poszczególne postaci. Z czasem scenarzyści zaczynają bardziej angażować się w kreowanie postaci, po trochu je odkrywając. Nie mam na myśli obnażenia, chociaż z drugiej strony mam, ponieważ właśnie to stało się z moja postacią. W każdym sezonie jestem coraz bardziej obnażona.
Q: Jak to jest znów pracować z Jennifer Morrison?
L. Edelstein: Cudownie. Jennifer jest wspaniałą, zabawną i sprytną dziewczyną, bardzo dobrze się z nią pracuje.
Q: Masz jakieś zakulisowe opowieści, którymi mogłabyś się podzielić?
L. Edelstein: Nie bardzo. Nie mamy tego rodzaju układów. Pracujemy naprawdę ciężko, a później sobie żartujemy.
Q: Zastanawiałam się, czy myślałaś nad tym, co się wydarzy. Czy sądzisz, że Cuddy związałaby się z gościem, z którym jest teraz, gdyby nie miała dziecka? Czy uważasz, że wybrałaby właśnie kogoś takiego?
L. Edelstein: Myślę, że dziecko zupełnie zmieniło jej podejście do związków. Obecność Lucasa w jej życiu jest ściśle związana z dzieckiem, Cuddy naprawdę potrzebuje kogoś, na kim mogłaby polegać.
Nie wydaje mi się, żeby można było się w 100% przygotować na pojawienie się dziecka i na to, jaki sposób zmienia ono życie. Cuddy jest kobietą, której życie było bardzo intensywne, dlatego potrzebuje niezawodnych ludzi.
Q: Jak, według Ciebie, szósty sezon rozwinie się bez postaci Cameron, granej przez Jennifer Morrison?
L. Edelstein: Cóż, w zasadzie Jennifer Morriosn wystąpiła w szóstym sezonie.
Q: Ale w kilku odcinkach się nie pojawiła...
L. Edelstein: Zawsze jest dziwnie, kiedy brakuje jakiegoś bohatera, który był
w serialu naprawdę długo. Trudno jest więc odpowiedzieć na to pytanie. Jednakże uwielbiam naszych scenarzystów i to, co robią. Oczywiście brakuje nam Jennifer. Cieszę się, że ostatnio znowu się pojawiła. Było bardzo wesoło. Nie wiem, co jeszcze mam powiedzieć.
Q: Czy atmosfera na planie zmieniła się, kiedy Jennifer Morrison odeszła?
L. Edelstein: Nie, nie pracujemy ze sobą cały czas. Najwięcej scen gram z Hugh (Laurie) albo Robertem (Leonard). W niewielu scenach występujemy z całym zespołem, więc może dlatego nie odczuwam większej różnicy. Jennifer i ja rzadko występowałyśmy w tych samych scenach, nawet jeśli w ciągu pięciu lat byłyśmy na planie w tym samym czasie. Jeśli kręcimy więc serial przez dziesięć dni, a ja jestem na planie tylko przez trzy dni, spotykam tylko tych, z którymi akurat gram w danych scenach.
Q: Chciałbym się dowiedzieć co z odcinkiem, którego akcja była skoncentrowana na Cuddy?
L. Edelstein. Praca nad nim była naprawdę ekscytująca. Głównie dlatego, że mimo że już długo pracuję w serialu, szansa, którą otrzymałam była naprawdę wyjątkowa. Scenariusz dostałam kilka tygodni wcześniej niż zwykle. Było w nim miejsce na moje notatki odnośnie dialogów i rozwoju wydarzeń. Nie jest to typowa kolejność zdarzeń przy kręceniu serialu. Nawet podczas nagrywania odcinka czułam się tak, jakbym miała do powiedzenia więcej niż inni. Naprawdę mi się to podobało. W dodatku byłam na planie 16godzin na dobę, co jest bardzo meczące. Z drugiej strony fajnie jest ustalać tempo na planie i otrzymać taką szansę od ludzi, których już przecież trochę znam.
Q: W odcinku “5 do 9” House i Cuddy zaczynają odbudowywać swoją relację. Według mnie po raz pierwszy od początku sezonu. Czy ta sytuacja będzie się rozwijać?
L. Edelstein: Po raz kolejny powtarzam, że nikt nie mówi mi, w jakim kierunku potoczą się losy bohaterów. Muszę jednak przyznać, że spodobała mi się ta próba ocieplenia stosunków, jak również to, jak prezentowało się ona na tle relacji
z Lucasem. Wiem, że między Cuddy i House’m jest wyjątkowa więź, długa
i niezwykle skomplikowana, a zarazem bardzo znacząca. Taka więź może być myląca, kiedy człowiek stara się robić to, czego oczekują od niego inni.
Q: Tak, w tym odcinku było kilka momentów, kiedy wydawało się, że bohaterowie wrócą do tego intymnego zaufania, które było między nimi.
L. Edelstein: Tak, nie sadzę, by mogli coś na to poradzić.
Q: Sądzę, że są to wielkie chwile, które przypadną do gustu wszystkim fanom związku House’a i Cuddy.
L. Edelstein: To świetnie!
Q: Czy poza House’m masz jakieś plany zawodowe? A może chciałabyś napisać
i wyreżyserować odcinek serialu tak, jak zrobił to Hugh Laurie?
L. Edelstein: Nie, nie wydaje mi się, żebym mogła napisać, albo wyreżyserować jakiś odcinek. Pisanie odcinka byłoby ogromnym wyzwaniem, ponieważ scenarzyści pracują nad tym pół roku, starając się znaleźć ciekawe choroby, których objawy mogłyby być mylące. Mam na myśli to, że pisanie scenariusza jest bardzo skomplikowane. Obserwowanie Hugh było inspirujące, bo mi nigdy nie przeszło to nawet przez myśl. Na razie myślę o tym, co będę robić, kiedy serial się skończy (szczerze mówiąc sama nie wiem, kiedy to nastąpi) i o tym, żeby zwiedzić jak najwięcej ciekawych miejsc.
Q: Oprócz tego, że dostałaś scenariusz tak wcześnie, co jeszcze zaskoczyło Cię
w tym odcinku?
L. Edelstein: Co najbardziej mnie zaskoczyło? Chyba to, że byłam praktycznie w każdej scenie. Nigdy wcześniej się to nie zdarzało. W zasadzie wiedziałam, że tak ma być, więc mimo wszystko jakoś się na to nastawiłam.
Q: Mówiłaś, że skorzystałaś z okazji wprowadzenia pewnych zmian do scenariusza. Z których zmian jesteś najbardziej dumna?
L. Edelstein: Nie wiem. Gdybym odpowiedziała na to pytanie, wiedziałbyś zawczasu jak wyglądała dana scena, a to zepsułoby niespodziankę. Powiem tylko, że dotyczyło to spraw związanych ze związkiem z Lucasem i House’m. Były to zarówno zmiany, jak i delikatne poprawki. Chodziło o to, żeby wziąć udział w tworzeniu sceny, żeby zrozumieć co mają do przekazania David i Tommy i jednocześnie wzbogacić scenę o moje poczucie wrażliwości.
Q: Jako kobieta zastanawiałam się, czy podczas kręcenia tego odcinka pomyślałaś, że możesz odnieść swoją osobę do postaci Cuddy?
L. Edelstein: Zdecydowanie! Ona stara się robić wszystko! Cieszę się, że powstał odcinek pokazujący ile Cuddy ma na głowie. Reprezentowanie samotnych matek, pracujących samotnych matek i tego, co robią jest zawsze przyjemne, ponieważ te kobiety są cichymi bohaterkami.
Q: Obejrzałam ten odcinek i zauważyłam, że Cuddy ćwiczy jogę. Ty chyba też to robisz. Zastanawiam się, czy są jeszcze jakieś inne, charakterystyczne dla Ciebie rzeczy, które mogłaś przedstawić w tym odcinku?
L. Edelstein: Oczywiście. Gram Cuddy, więc jest ona częścią mnie. Cuddy jest jednak o wiele bardziej poważna i zapracowana. W dodatku jest odpowiedzialna za mnóstwo osób. Myślę, że obserwowanie jej w zaciszu domowym, z Lucasem, jest tym, czego do czego normalnie nie mamy dostępu. Generalnie, sądzę jednak, że Cuddy jest zbyt zajęta, by miała czas na więcej.
Q: Czy wiedząc, że pesymistyczne nastawienie House’a do życia jest kluczowym elementem show, uważasz, że serial wywierałby na widzach takie samo wrażenie, jeśli Cuddy i House tworzyliby szczęśliwą parę?
L. Edelstein: Cóż, nie sądzę, że ludzi są szczęśliwi tylko dlatego, że są w jakimś związku. Nie wierzę, że związki zawsze uszczęśliwiają ludzi. To proste, jesteś szczęśliwy, albo nie. Więc jeśli kiedykolwiek mieliby się zejść, nie byłoby zmiany w poziomie nieszczęścia.
Możesz być pierwszą osobą, która doda komentarz.